Powered By Blogger

wtorek, 23 marca 2021

Trudne przeżycie...

Zgodnie z obietnicą, kontynuuję, to co zacząłem w poprzednim poście, nie ukrywam że jest to dla mnie łatwe czy proste. Od pewnego czasu nic mi się nie chce, nie mam na nic siły nie mam na nic ochoty, dosłownie nic mi się nie chce. Najchętniej to bym cały czas leżał w łóżku. W sumie nie wiem  z czego to wynika tak naprawdę. Od pewnego czasu wyglądam jak śmierć. Tydzień temu jedna osoba mi powiedziała, że jak nie zadbam o siebie to nie zadbam o nikogo. W sumie to wszystko ciągnie się od przeprowadzki na wioskę. Co prawda podjęliśmy taką  decyzję razem z żoną, a poniekąd musieliśmy i teraz wszystko się ciągnie – konsekwencje jednej decyzji ciągną kolejne jak domino. Według mnie to jeszcze jest efekt opieki nad dziadkiem żony. Z początku opieka nie stwarzała jakiś trudności. Postęp choroby i stanu dziadka był jednak bardzo szybki. Dziadek po wyjściu, ze szpitala czuł się dobrze chodził wszystko było ok, a potem z dnia na dzień zaczął tracić równowagę, potem ledwo chodził – ciągał nogami, a na sam koniec już przestał nawet wstawać z łóżka i w ogóle chodzić.  Było to bardzo ciężkie doświadczenie, ale tak powinno i musiało być, dziadek żony zasłużył, aby mieć dobrą opiekę na 24 godziny na dobę. I tak zrobiliśmy co się dało aby miał jak najlepiej, w późniejszym czasie załatwiłem wózek, aby móc go wozić po domu, łóżko elektryczne, aby mógł leżeć w pozycji półsiedzącej. Nie raz łza mi poleciała jak przy nim siedziałem i trzymał mnie za rękę lub za nią ściskał. Najlepsze w tym wszystkim było to, że mnie częściej wołał i prosił o pomoc, gdzie ja byłem dla niego tylko ,,wnuczko-zięciem'' – tak się do mnie zwracał. Dziadek zmarł 11 grudnia, ostatnia noc była nieprzespana przez nas cały czas czuwaliśmy przy łóżku dziadka. Co prawda liczyliśmy się z tym, że dziadek od nas odchodził, ale jednak ciężko było się z tym pogodzić. Rano w piątek udałem się do pracy a po dwóch godzinach zadzwoniła do mnie żona, że dziadek już odszedł. Trzeba było pogodzić się z tym faktem i załatwić wszystkie formalności pogrzeb i wiele innych spraw. Pierwsze dni były trudne i ciężkie, bo wracało się z pracy i jeszcze było wrażenie, że dziadek jest, albo były momenty, że chciało się go o coś zapytać jeszcze. Czekała nas także dalsza część przeprowadzki, bo wcześniej wzięliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy – ponieważ wszystko poświeciliśmy na rzecz pomocy dla dziadka, nasze siły czas i poniekąd nasze życie. Spotkanie ze śmiercią można powiedzieć oko w oko nie jest czymś miłym ani przyjemnym i widok osoby umierającej odbija piętno myślę, że na całe życie, oby jak najmniej takich sytuacji w życiu. No cóż taka była kolej rzeczy i tak musiało i powinno być. Piękne też było to w tamtym okresie, że wielu znajomych i przyjaciół zaoferowało swoją pomoc i wsparcie co było bardzo miłe i potrzebne.  W następnym wpisie poruszę temat mojego zdrowia i przygód w naszej Polskiej Służbie Zdrowia...


PS; Jeżeli ten post może być chaotyczny to bardzo za to przepraszam.



PREZES

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz