Powered By Blogger

czwartek, 15 kwietnia 2021

Pomnik dedykowany Albertowi Schultz-Lupitz...

Przy drodze krajowej nr 27 obok szkoły podstawowej w Bieniowie znajduje się pomnik dedykowany  Albertowi Schultz-Lupitz.  Skromny kamień z długą inskrypcją po jednej i nieco krótszą po drugiej stronie, przed wojną znajdował się na polu, obok stawku, przy obecnej drodze krajowej. Najprawdopodobniej pomnik dedykowany dr Albertowi Schultz - Lupitzowi postawił Max Bohnstedt 


Max Bohnstedt  radca ekonomiczny który w Bieniowie prowadził  bardzo nowoczesne gospodarstwo rolne zajmujące się także genetyką roślin. Max Bohnsted bardzo aktywnie działał w stowarzyszeniach rolniczych, jego wypowiedzi bardzo często publikowano. Wypowiadał się na temat rodzaju orki, uprawy i chorób ziemniaków, przechowywania buraków cukrowych, uprawy lnu, stosowania nawozów i siewie poplonu. Od 1900 r. na około 300 ha gruntów rolnych uprawiane są nowe odmiany żyta, jęczmienia i owsa. Od 1905 r. produkowane są rodzime odmiany zbóż: "Bohnstedts Benauer Roggen" tj. Bieniowskie Żyto Bohnstedta, "Bohnstedts Benauer Weißhafer" - Bieniowski Biały Owies Bohnstedta oraz "Bohnstedts Benauer Goldhafer" - Bieniowski Złoty Owies Bohnstedta. Od 1910 r. dla Brandenburskiej Izby Rolnictwa w Rydze i Pernau uprawiał ulepszony len, zajmował się modyfikacją importowanego niebieskiego lnu rumuńskiego. Według danych z 1910 r. Max Bohnstedt posiadał 434 hektary gruntów, ale już w podręczniku z 1914 r. znajdujemy informację, że posiada 440 hektarów gruntów, w tym 265 ha ziemi ornej.



Tekst wyryty na kamieniu, w wolnym tłumaczeniu brzmi: „Kainit jest, obok azotu, głównym składnikiem wędrującym w powietrzu i wielkim nośnikiem życia umożliwiającym wzrost roślin. Jego użyteczną funkcję stwierdził Schultz - Lupitz na swoich łubinowych łąkach, na złych glebach. Lupitz dowiódł, że rośliny motylkowe pobierają z powietrza cenny azot”

Albert Schultz-Lupitz (ur. 26 marca 1831 w Rehna - zm. 5 stycznia 1899 w Lupitz) – niemiecki agronom. Prowadził badania nad podniesieniem produkcyjności gleb, zwłaszcza piaszczystych. Rozpowszechnił uprawę łubinu na nawóz zielony. Pisał prace przede wszystkim z zakresu nawożenia, stał się powszechnie znany ze swojej pracy w dziedzinie dostarczania składników odżywczych dla roślin, którą przeprowadził w swojej posiadłości Lupitz, którą kupił w 1855 r., który, jak dodał, rozwinął jedną z najważniejszych gospodarek modelowych w Niemczech. Albert Schultz urodził się jako syn farmaceuty . Swoją pierwszą edukację szkolną otrzymał na prywatnych lekcjach w domu swoich rodziców. Później uczęszczał do Friedrich-Franz-Gymnasium (Parchim) . Od 1847 r. Pracował w różnych majątkach meklemburskich w Lockwisch , Meetzen i Othenstorf .

Jego studia rozpoczęły się w 1851 roku. Najpierw wyjechał na dwa semestry do Hohenheim Academy, a następnie na Uniwersytet w Jenie . Albert Schultz był utalentowanym uczniem, który już wtedy studiował nauczanie Liebiga . Opuścił uniwersytet w Jenie, aby pracować na własny rachunek jako rolnik. Najpierw wrócił do posiadłości Meetzen. Już w 1855 roku kupił 240-hektarową posiadłość Lupitz , która obecnie jest dzielnicą mieszkaniową w dzielnicy Kusey w mieście Klötze w Altmark . Później kupił 55 hektarów.

Tutaj znalazł wyjątkowo niekorzystne warunki. Zła gleba, niekorzystna sytuacja komunikacyjna i pola, inwentarz, dom i wszystkie budynki gospodarcze, które były w złym stanie z powodu wieloletniej złej uprawy. Nazwa „Wüstenei Lupitz” była już w użyciu wśród mieszkańców. Albert Schultz pożyczał pieniądze od znajomych i krewnych na remont majątku, ale przez długi czas borykał się z trudnościami finansowymi. Była owcza farma, ale remont był beznadziejny. Aby poprawić plony na polach, użył wapna, obornika i organicznych nawozów azotowych zawierających kwas fosforowy , takich jak peruguano i mączka kostna .

Później podzielił zarządzanie biznesem na sekcje:

  1. Okres łubinu (1855–1865), w którym uprawiał głównie łubin i hodowlę, nie powiódł się.
  2. Okres margla (1866–1875), w którym coraz częściej nawoził marglem. Przyniosło to krótkotrwały sukces, ale na dłuższą metę uszkodziło łubin i pozbawiło owce pożywienia. Po tym okresie stanął w obliczu zapaści gospodarczej. Ostatecznie zastosowanie soli potasowej ( kainitu ) przyniosło poprawę.
  3. Okres L.-D. (1876-1885). Ta metoda zwana zapłodnieniem Liebig lub Lupitz przyniosła pożądany sukces. Oprócz kainitu zastosowano fosfor , co doprowadziło do znacznego wzrostu plonów. Na ogół przeważało nawożenie L.-D. i zdecydowano, że bez odpowiedniego nawożenia żadna pożyteczna roślina nie może się rozwijać ekonomicznie. Dzięki obserwacjom i eksperymentom Schultz odkrył, że ludzie są w stanie pobierać azot bezpośrednio z powietrza i założył, że magazynowanie odbywa się w systemie korzeniowym. To było do uprawy jako używany międzyplon . W 1881 roku po raz pierwszy opublikował swoje doświadczenia z uprawą roślin strączkowychjako zbieracz azotu, ale w kolejnych dyskusjach spotkał się z dużym sceptycyzmem. Dopiero gdy znany chemik rolniczy Hermann Hellriegel opublikował swoje odkrycie na 59. Spotkaniu Niemieckich Przyrodników i Lekarzy w Berlinie, że rośliny strączkowe absorbują azot atmosferyczny za pomocą bakterii brodawkowych ( ryzobu ) i wykorzystują go do budowy swoich białek. Obserwacje Alberta Schultza udowodnione naukowo.
  4. Okres międzyplonów (od 1886 r.), W którym Schultz odniósł wielki sukces gospodarczy poprzez uprawę roślin strączkowych, uzupełnioną nawozem potasowo-fosforowym, zwłaszcza gdy przeszedł na uprawę międzyplonów roślin strączkowych i wprowadził głęboką kulturę. Umożliwiło to wyhodowanie wymagających gatunków roślin. Schultz po raz pierwszy uprawiał buraki cukrowe w 1893 r. I osiągnął plon 405 dt / ha (średnia Rzeszy w 1894 r. Wynosiła tylko 297 dt / ha).

W marcu 1883 roku Max Eyth podjął pierwsze kroki w celu założenia „ Niemieckiego Towarzystwa Rolniczego ” (DLG). Albert Schultz spotkał go przypadkiem. Zdał sobie sprawę, że jego nauczanie może być rozpowszechniane w tym społeczeństwie i został współzałożycielem. Eyth i Schultz szybko się zaprzyjaźnili iw lutym 1885 roku Eyth przeniósł Schultza do kierownictwa działu nawozów w DLG. Na tym stanowisku potrafił wykorzystać swoją wiedzę i doświadczenie zdobyte w zakresie nawożenia potasem, fosforem i azotem. W 1890 r. Był jednym z założycieli cukrowni Salzwedel. W Salzwedel został członkiem rady powiatowej. Od 1890 r. A. SCHULTZ, podobnie jak H. HELLRIEGEL, jest jednym z laureatów Złotego Medalu Liebiga, najwyższego zaszczytu przyznawanego naukowcom zajmującym się rolnictwem w Cesarstwie Niemieckim. W 1893 roku otrzymał doktorat honoris causa na Uniwersytecie w Jenie. W 1897 roku miasto Klötze nadało mu honorowego obywatela. DLG uhonorowało go, ustawiając jego popiersie. Jego 50-lecie w rolnictwie obchodzono uroczyście w maju 1897 roku.

Od 1885 roku: Schultz-Lupitz i dział nawozów

Początkowo dział nawozów jest starszy od samej DLG i zawdzięcza swoje powstanie Albertowi Schultz-Lupitzowi, który bardzo zasługuje na niemieckie rolnictwo. Zrozumiał ogromne znaczenie mineralnego nawożenia potasem ze względu na długoterminowe zarządzanie swoim gospodarstwem w Altmark - w połączeniu z zielonym nawozem.

Pierwsza umowa z Kainit została podpisana już w lutym 1885 roku, co umożliwiło członkom DLG zakup nawozów potasowych po obniżonej cenie. Obejmowało to również zakup nawozów fosforowych. Zakup nawozów bardzo szybko nabrał niespodziewanego wcześniej rozmiaru i wkrótce rozszerzył się na wszystkie nawozy handlowe.

Zwroty i rabaty umożliwiają DLG wykorzystanie tych środków w sposób non-profit w interesie rolnictwa: przede wszystkim na prowadzenie szeroko zakrojonych testów nawożenia praktycznie we wszystkich lokalizacjach, testy kontenerowe i precyzyjne badania terenowe w rolniczych instytutach badawczych, testy masowe. w firmach DLG -Członkach, a także przykładowe i demonstracyjne eksperymenty we współpracy z stopniowo powstającymi szkołami rolniczymi.

Próby nawozów dla zrównoważonego zarządzania. Celem badań nawozów było nie tylko zwiększenie plonów, ale także poprawa jakości roślin np. Pszenicy, buraków cukrowych, ziemniaków, owoców, wina i tytoniu. Oddzielny komitet został powołany do badań nad próchnicą i biologią gleby. Więc nawet wtedy chodziło o zrównoważone zarządzanie, o często cytowaną żyzność gleby.

Działalność działu nawozów J. Hansen i G. Fischer w historii DLG opisują następująco: „Zadaniem działu nawozów jest promocja wszystkich działań firmy związanych z nawozami, w szczególności

a. edukacja członków poprzez pisma, wykłady i informacje o doświadczeniach, jakie poczyniono w całej dziedzinie nawożenia,

b. organizacja eksperymentów w zakresie nawożenia, skup i sprzedaż nawozów i artykułów rolniczych oraz monitoring dostaw kontraktowych. ”

Z biegiem lat członkowie DLG coraz częściej korzystali z bezpłatnego dostarczania informacji na temat nawożenia, gleboznawstwa i testów rolniczych. Ustne i pisemne doniesienia znalazły szerokie zastosowanie w całej Rzeszy, szeroko zakrojone działania eksperymentalne zajęły duży obszar i stopniowo przyniosły pozytywne efekty w praktyce. Sam „Przewodnik nawozowy DLG” uzyskał wysokie wydania.

Już w 1888 i 1889 r. Pojawiły się instrukcje dotyczące ogólnego stosowania nawozów, w tym pytania dotyczące nawozów naturalnych (obornik, obornik, zielony nawóz i odpady) i „sztucznych”. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych na rynek weszła 40% sól potasowa, która przy dostępnych wówczas nawozach azotowych, saletrze chilijskiej i siarczanie amoniaku, miała na celu określenie wartości azotu w tych formach nawozu w szeroko zakrojonych testach. Dopiero na początku XIX wieku pojawiły się na rynku pierwsze nawozy azotowe pozyskiwane z powietrza.

Testowanie sprzętu i maszyn DLG nie tylko zajmowało się testowaniem, ale także testowało pierwsze rozsiewacze nawozów (1888) i liczne nowe nawozy pojawiające się na rynku. Publicznie ostrzegła przed podejrzanymi lub nawet bezwartościowymi substancjami. Komitet złożony z rolników, producentów nawozów i chemików rolniczych monitorował zwyczaje w handlu nawozami, opracowywał regulacje i piętnował nadużycia.

Te działania młodego DLG nie byłyby możliwe bez pionierskich prac Carla Sprengla i Justusa von Liebiga z połowy XIX wieku. Jej teoria minerałów zapoczątkowała nową erę w żywieniu roślin. Do tej pory uważano, że rośliny żywią się wyłącznie materią organiczną. W tym czasie toczył się ostry spór między zwolennikami teorii humusu i minerałów i właśnie w tym czasie DLG powołało swój dział nawozów. Ich siłą napędową był Albert Schultz-Lupitz, jeden z najsłynniejszych ówczesnych rolników.

Od 1974 r., W 75. rocznicę śmierci Alberta Schultza-Lupitza, DLG przyznaje medal Schultza-Lupitz wybitnym osobistościom w dziedzinie uprawy roślin i roślin.

Osiągnięcia i wyróżnienia Alberta Schultza-Lupitza

1 stycznia 1857 r. Założył stowarzyszenie rolnicze Klötze und Umgebung , którego prezesem był do 1889 r., A następnie pozostał jego honorowym prezesem do śmierci.


W 1881 r. Schultz-Lupitz został wybrany na przedstawiciela okręgu Gardelegen w Pruskiej Izbie Reprezentantów, do której należał od 1882 do 1893.  Później był także radnym powiatowym w Salzwedel . Od 1887 do 1890 i od 1893 do 1898 Schultz był posłem do Reichstagu z okręgu Magdeburg 1 (Salzwedel, Gardelegen).

Podobnie jak jego kolega Theodor Hermann Rimpau w sąsiednim Kunrau , Schultz-Lupitz otrzymał w 1890 roku Złoty Medal Liebiga , który był najwyższym odznaczeniem przyznanym naukowcom rolniczym w Cesarstwie Niemieckim.

W 1893 roku otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu w Jenie, aw 1897 został honorowym obywatelem miasta Klötze.

Dzięki działalności Schultz-Lupitz, po dziesięcioletnim procesie zatwierdzania przez państwo pruskie, w 1903 r. Założono „Altmärkische Lehranstalt für Landwirtschaft, Obst- und Gartenbau zu Cloetze”. Z okazji 50-lecia szkoły otrzymała nazwę „Fachschule für Landwirtschaft Dr. Schultz-Lupitz ”została przemianowana.

Działa Alberta Schultza-Lupitza

Nawożenie potasem na glebie lekkiej, 1881, Landwirtschaftliche Jahrbücher, wydanie 5/6

Uprawa międzyplonów na glebie lekkiej, Berlin 1895, praca Niemieckiego Towarzystwa Rolniczego, nr 7; Wydanie 4, 1927



Pomnik Dr. Albert Schultz-Lupitz w Kusey 2012 (źródło zdjęcia: www.wikipedia.de)

Albert Schultz-Lupitz (źródło zdjęcia: www.wikipedia.de)

Albert Schultz-Lupitz, prezes wydziału nawozów 1885-99 (źródło zdjęcia www.dlg.org)







Książka  Albert Schultz-Lupitz (1831-1899) w twardej oprawie, Wydawca: Deutsche Saatveredelung (1 stycznia 1982) 116 stron. (źródło zdjęci www.amazon.de)


PREZES

środa, 14 kwietnia 2021

Pomnik Malcolma Sinclaira...

 W lesie koło Nowogrodu Bobrzańskiego przed miastem, po lewej stronie drogi nr 27 z Zielonej Góry stoi do dziś obelisk, który warto zobaczyć. Upamiętnia mord z 17 czerwca 1739 r. Mały oddział - czterech rosyjskich dragonów z dwoma oficerami na czele - wykonujący tajną misję zatrzymał w tym miejscu pocztowy dyliżans. Jeden z pasażerów otrzymał polecenie opuszczenia powozu, po czym carski oficer odprowadził go pomiędzy drzewa i zamordował. Zginął wówczas dyplomata, Szkot na służbie szwedzkiego króla, baron Malcolm Sinclair (1690-1739). Wracał przez austriacki Śląsk po wypełnieniu poselskiej misji w Konstantynopolu, gdzie omawiał warunki współdziałania Szwecji z Turcją w planowanej wojnie z Rosją.

W miejscu, gdzie doszło do zabójstwa, po raz pierwszy postawiono pomnik w 1909 r. Po 1945 r. został zdewastowany. W 2002 r. monument odnowiono. Przy dźwiękach najprawdziwszych szkockich dud, z udziałem pracowników szwedzkiej ambasady i członków rodziny Sinclairów, m.in. Malcolma Sinclaira  - para brytyjskiej Izby Lordów - dokonano ponownego odsłonięcia pomnika. Szkockim obyczajem kamienny obelisk pokropiono odrobiną szkockiej whisky - dla spokoju ducha zamordowanego posła. Dziś stanowi atrakcję turystyczną Nowogrodu Bobrzańskiego.

Malcolm Sinclair (ur. 1690, zm. 17 czerwca 1739 pod Zieloną Górą) – szwedzki szlachcic, oficer i ambasador, zabity przez dwóch rosyjskich oficerów w drodze do domu z Imperium Osmańskiego. Jego śmierć była jednym z powodów wybuchu wojny szwedzko-rosyjskiej (1741–1743), a także była inspiracją dla powstania utworu „Sinclairvisan” autorstwa Andersa Odela. Sinclair urodził się w 1690 w rodzinie imigrantów ze Szkocji, którzy osiedlili się w Szwecji w XVII wieku. W 1708 został podporucznikiem pułku Svea livgarde Szwedzkiej Armi. Późnym 1707 brał udział w prowadzonej przez Karola XII inwazji na Rosję w czasie III wojny północnej. Został wzięty do niewoli w okolicy Przewłocznej. Był więziony w Kazaniu do 1722, kiedy to wrócił do Szwecji i został mianowany porucznikiem.

W 1737 został wysłany do Imperium Osmańskiego, żeby zdobyć informacje na temat przebiegu wojny rosyjsko-tureckiej. Lipcem 1738 Sinclair, wówczas major Upplands regemente i członek Sekretnego Komitetu(szw.), wyruszył do Imperium Osmańskiego po raz drugi, by spróbować polepszyć relacje dyplomatyczne między Szwecją a Osmanami. Wziął ze sobą kopię listu, który został również wysłany innym kurierem. List był przeznaczony do dostarczenia szwedzkim ministrom w Konstantynopolu. Dotyczył on proponowanej negocjacji z Imperium Osmańskim w celu zawarcia przymierza przeciwko Rosji. Mimo że misja była trzymana w sekrecie, dowiedział się o niej Michaił Bestużew-Riumin, rosyjski poseł w Sztokholmie, i przekazał tę informację wraz z portretem Sinclaira dla rosyjskiego rządu. Proponował zabicie Sinclaira i zrzucenie winy za to na hajdamaków w celu uniknięcia konfliktu.

Sinclair ukończył swoją misję i początkiem kwietnia 1739 opuścił Konstantynopol z listem od sułtana i wielkiego wezyra. Miał ze sobą też obligacje, które Karol XII został tureckiemu rządowi podczas jego pobytu w Imperium Osmańskim. Podejrzewał, że Rosjanie mogą go poszukiwać, przez co z początku podróżował wraz z Osmanami, a następnie Polacy eskortowali go w drodze na terytorium Austrii. 17 czerwca został schwytany w okolicy Prudnika przez dwóch rosyjskich oficerów, kapitana Kütlera i porucznika Lewitzkiego, którzy zostali wysłani przez marszałka Burkharda Christopha Münnicha. Oficerowie odebrali Sinclairowi dokumenty, a następnie zabrali go do lasu pod Zieloną Górą, gdzie został zabity i okradziony. Historia śmierci Sinclaira została opowiedziana przez francuskiego kupca Couturiera, który towarzyszył Sinclairowi w jego podróży. Został najpierw zabrany do Drezna, gdzie przetrzymywali go Rosjanie. Został wypuszczony z więzienia i w ramach rekompensaty otrzymał 500 dukatów. Wybrał się do Sztokholmu, gdzie zeznał w sprawie morderstwa. Rosyjski rząd zaprzeczał odpowiedzialności za śmierć Sinclaira. Oficerowie, którzy dokonali zabójstwa zostali zesłani na Syberię, jednak po objęciu władzy przez Elżbietę Romanową zostali awansowani i przeniesieni do Kazania. Najwyraźniej morderstwo było dalekie od „czystego”. Grupa świadków widziała czyn, który później szczegółowo opisali w Sztokholmie.

Pomimo tego, że St. Petersburg zaprzeczył jakiemukolwiek zaangażowaniu w ten „nikczemny interes”, wojownicza strona szwedzkiego establishmentu wykorzystała tę sprawę. Elity i zwykli mieszkańcy podzielali te same antyrosyjskie uczucia, co oznaczało, że wojna była nieuchronna.

Maszerując na pola bitew i widząc swoich żołnierzy, Szwedzi zaśpiewali „Sinclairvisan” - piosenkę o śmierci barona Sinclaira, skomponowaną przez popularnego pisarza Andersa Odela. Rosja zaprzeczyła swojemu udziałowi w zabójstwie, twierdząc, że w okolicy nie ma rosyjskiego personelu wojskowego.

Oficerowie zostali potajemnie eskortowani do jednego z fortów na Syberii, gdzie przebywali w areszcie domowym do 1743 roku. W tym samym roku Elżbieta I, nowa cesarzowa Rosji, rozkazała awansować kapitana do stopnia podpułkownika i porucznika że z majora. Następnie para została wysłana do garnizonu w Kazaniu.

W Szwecji śmierć Sinclaira spowodowała wzrost nienawiści przeciwko Rosji i doprowadziła do wybuchu wojny w 1741. W 1909 w lesie pod Zieloną Górą, gdzie Sinclair został zabity, szwedzki rząd postawił pomnik, który go upamiętnia.

 

Ilustracja do „Sinclairvisan” przedstawiająca Malcolma Sinclaira i jego zabójców, kapitana i porucznika (źródło zdjęcia: www.report.if.ua).

Malcolm Sinclair (źródło zdjęcia: www.wikipedia.pl). 




 
Kim był Malcolm Sinclair, co sprowadziło tego Szkota w szwedzkiej służbie do leżącego na polsko-sasko-pruskim pograniczu maleńkiego miasteczka, dlaczego pochowano Sinclaira w Nowogrodzie Bobrzańskim? Pomógł przypadek.

Przeglądając na początku lata 1982 roku znajdujące się w Archiwum Państwowym w Zielonej Górze stare dokumenty Księstwa Żagańskiego, znalazłem rękopis w języku francuskim, w którym w kilku miejscach wymieniona została nazwa Nowogród Bobrzański. Rękopis, składający się z czterech luźnych kartek obustronnie zapisanych, nosi datę 13 sierpnia 1740 roku i podpisany jest nazwiskiem Couturier. Dokładne studium tego dokumentu ujawniło w tekście inicjały "barona M.S.". Był to początek archiwalnej przygody, która doprowadziła do ujawnienia treści tego tajemniczego epitafium z nowogrodzkiego kościółka.

 Jest późna jesień 1738 roku. W dalekim Konstantynopolu przy wysokiej Porcie funkcje szwedzkiego posła pełni major baron Sinclair. Trwa wojna rosyjsko-turecka. Od pewnego czasu Rosjanie podejrzewają szwedzkiego rezydenta w Konstantynopolu o działalność godzącą w interesy rosyjskie w tej części świata. Pisze o tym w swoich pamiętnikach sir George Hiltl, poseł angielski w Turcji: "Rosjanie oskarżają Sinclaira o nieustanne podjudzanie Porty przeciwko Rosji; Sinclair obiecywał Turcji pomoc militarną Królestwa Szwecji w toczącej się wojnie..."

Wczesną wiosną 1739 roku, wezwany nagle do powrotu do Szwecji, opuszcza Konstantynopol w towarzystwie francuskiego kupca Couturier. Podróż na terenach kontrolowanych przez Portę odbywa się pod osłoną przydzielonego mu oddziału jazdy tureckiej. Potem musi radzić sobie sam. Celem Sinclaira było dotrzeć do Stralsundu nad Bałtykiem, tam oczekiwać ma na niego statek, który przewiezie go do Szwecji. Nagły wyjazd Sinclaira z Konstantynopola nie uszedł uwadze rosyjskich szpiegów. Petersburg był na bieżąco i dokładnie informowany o trasie podróży szwedzkiego posła. Także Sinclair zdaje sobie sprawę z grożącego mu niebezpieczeństwa. Nawet w granicach Rzeczypospolitej nie był bezpieczny.

Na początku czerwca Sinclair i Couturier są już we Wrocławiu. Cesarski Dyrektor Policji, hrabia Gottfried Schaffgotsch, przesłuchuje przybyszów. Sinclair jest nader kłopotliwym gościem w granicach państwa Karola IV; Wiedeń pragnie jak najprędzej pozbyć się go. Sinclair otrzymuje polecenie natychmiastowego opuszczenia granic monarchii, gdyż interes Austrii wymaga ułożonych stosunków z Rosją.

Petersburg kategorycznie domaga się wydania Sinclaira i przewożonych przez niego dokumentów. Do Wrocławia przybywa rosyjski pułkownik Darewski. Posiada on pełnomocnictwo swoich władz do aresztowania Sinclaira. Przybywa za późno. Sinclair jest już w drodze na północ.

Do tragedii dochodzi 28 czerwca 1739 roku między wsią Piaski a Nowogrodem Bobrzańskim. Powóz wiozący posła i jego towarzysza podróży został otoczony przez oddział konnych jeźdźców. Z relacji Couturiera dowiadujemy się, że jeden z jeźdźców, podający się za kapitana Kettelera, zażądał okazania dokumentów, następnie kazał Sinclairowi wysiąść z powozu, a gdy ten ostatni zaprotestował, otrzymał śmiertelne cięcie szablą. Powóz przeszukano, wszystkie papiery zostały zabrane, zwłoki zostawiono koło powozu, konie wyprzęgnięto i zabrano. Z dokumentu Francuza wynika dalej, że oddział liczył sześciu ludzi, a podający się za Kettlelera mówił po niemiecku, reszta milczała.

Kim byli ci ludzie? Rozbójnikami? Płatnymi mordercami? Couturier nic na ten temat nie mówi, chociaż fakty, które nastąpiły po 28 czerwca, mogą utwierdzić w przekonaniu, że akcja pod Nowogrodem Bobrzańskim przeprowadzona była z inicjatywy Petersburga. Couturiera, naocznego świadka zabójstwa Sinclaira, uprowadzono do Drezna, gdzie z polecenia Kayserlinga, rosyjskiego posła przy warszawsko-wiedeńskim dworze, został 26 sierpnia 1739 roku zwolniony i odesłany do Francji. Rola Couturiera w całej tej sprawie jest bardzo dwuznaczna. Część historyków niemieckich i szwedzkich wręcz twierdzi, że Francuz był agentem rosyjskim zorientowanym od samego początku co do losu Sinclaira . Do tej sprawy jeszcze wrócimy.

Trudno dziś ustalić, czy rękopis w aktach Księstwa Żagańskiego jest oryginałem czy też kopią; jaką drogą dotarł do książęcego archiwum? Nowogród Bobrzański w owym czasie wchodził w skład hrabstwa Żary, którego właściciele, Promnitzowie, byli lennikami króla polskiego i króla saskiego Augusta III. Król w swojej polityce zewnętrznej współdziałał z Rosją. Akcja pod Nowogrodem Bobrzańskim nie wywołała żadnego protestu ze strony Warszawy i Drezna. Zareagowała natomiast Austria. Graniczące z hrabstwem Żary Księstwo Żagańskie było we władaniu książęcego rodu Lobkowitzów i stanowiło do 1749 roku lenno korony austriackiej. Ferdynand Lobkowitz, książę na Rodnicach i Żaganiu, jako minister spraw wewnętrznych Karola VI był poważnie zaniepokojony tym wydarzeniem. Minister uważał, że napadu na Sinclaira dokonano jeszcze w granicach cesarstwa, że zabito go, zanim zdołał opuścić granice monarchii: obszar położony między miejscowościami Piaski-Klępina-Nowogród Bobrzański, z wyłączeniem tej ostatniej, należał do Księstwa Żagańskiego. Sprawa tym bardziej wymagała śledztwa, że zabójstwo szwedzkiego posła na cesarskim terenie przez bliżej nieznanych sprawców stawało się głośne. Możliwe też, iż podczas dochodzenia dowiedzieli się o przetrzymywaniu Couturiera w drezdeńskiej siedzibie poselstwa rosyjskiego i zażądali od Kayserlinga wyjaśnień. Austriakom Francuz nie był postacią obcą, przesłuchiwano go już we Wrocławiu. Jego tajemnicze zniknięcie po zabójstwie Sinclaira, późniejszy pobyt w Dreźnie i wyjazd do Francji, nie mogły nie zwrócić uwagi austriackich prokuratorów. Hipotetycznie przyjąć należy, że francuskojęzyczny dokument w książęcym archiwum, podpisany nazwiskiem Couturier, jest dziełem urzędu Kayserlinga. W tym kontekście fakt pobytu Couturiera w rosyjskim poselstwie w Dreźnie wydaje się bezsporny, a twierdzenie niektórych historyków, jakoby Couturier był agentem rosyjskim - uzasadnione. Bo jakże można inaczej wytłumaczyć uwolnienie Francuza, jedynego świadka zbrodni, który będąc na wolności, mógłby wskazać morderców Sinclaira i ich mocodawców.

Zwłoki Malcolma Sinclaira znaleźli nazajutrz po zabójstwie klępińscy chłopi i według "Kroniki Parafii w Nowogrodzie Bobrzańskim", pochowali je na wiejskim cmentarzu we wsi Klępina. Skąd więc wzięło się epitafium na murze kościoła świętego Bartłomieja? Otóż w roku 1802 Nowogród Bobrzański czasie stał się własnością ekscentrycznego Szweda hrabiego Mellina. Tenże to Mellin funduje w roku 1804 płytę nagrobną ku pamięci barona Malcolma Sinclaira, na której kazał umieścić napis "Tutaj spoczywa..."

Mellin doskonale wiedział, że szczątki Sinclaira jeszcze przed wojnami śląskimi zostały ekshumowane i przewiezione do Szwecji. Był to jeden z ekscentrycznych pomysłów hrabiego, podobny do tego, kiedy to na początku listopada 1806 roku wkraczającego do miasteczka na czele francuskiego oddziału generała Doussina przywitał w stroju arystokraty z epoki Ludwika XVI, trzymając w ręku drzewce, na którym powiewała flaga Burbonów.

Casus "Sinclair" nie wywołał kryzysu politycznego ani konfliktu zbrojnego. Szybko o nim zapomniano. Na horyzoncie europejskim gromadziły się bardziej groźne chmury. Wojowniczy Hohenzollern Fryderyk II, nie godząc się "na damską" sukcesję tronu po Karolu VI w osobie Marii Teresy, w roku 1740 wkroczył na Śląsk. Nowogród Bobrzański i Księstwo Żagańskie dostały się pod rządy pruskie. Ślad opowiedzianych tutaj wydarzeń pozostał w archiwalnym zapisie.


Autor: Jerzy Piotr Majchrzak
Artykuł z 3 grudnia 1994 roku
zamieszczony w Gazecie Wyborczej





Pomnik poświęcony zamordowanemu posłowi. Rysunek z "Kalendarza domowego" z 1937 roku. (źródło zdjęcia:  krzystkowice.eisp.pl)


Lata 1910-1920 , Panorama miasta i pomnik Malcolma Sinclaira (źródło zdjęcia: www.fotopolska.pl)

1914 , Pomnik barona von Sinclaira (źródło zdjęcia: www.fotopolska.pl)




Pomnik poświęcony zamordowanemu posłowi. Zdjęcie z lat 30. XX wieku. (źródło zdjęcia:  krzystkowice.eisp.pl)











PREZES


wtorek, 23 marca 2021

Trudne przeżycie...

Zgodnie z obietnicą, kontynuuję, to co zacząłem w poprzednim poście, nie ukrywam że jest to dla mnie łatwe czy proste. Od pewnego czasu nic mi się nie chce, nie mam na nic siły nie mam na nic ochoty, dosłownie nic mi się nie chce. Najchętniej to bym cały czas leżał w łóżku. W sumie nie wiem  z czego to wynika tak naprawdę. Od pewnego czasu wyglądam jak śmierć. Tydzień temu jedna osoba mi powiedziała, że jak nie zadbam o siebie to nie zadbam o nikogo. W sumie to wszystko ciągnie się od przeprowadzki na wioskę. Co prawda podjęliśmy taką  decyzję razem z żoną, a poniekąd musieliśmy i teraz wszystko się ciągnie – konsekwencje jednej decyzji ciągną kolejne jak domino. Według mnie to jeszcze jest efekt opieki nad dziadkiem żony. Z początku opieka nie stwarzała jakiś trudności. Postęp choroby i stanu dziadka był jednak bardzo szybki. Dziadek po wyjściu, ze szpitala czuł się dobrze chodził wszystko było ok, a potem z dnia na dzień zaczął tracić równowagę, potem ledwo chodził – ciągał nogami, a na sam koniec już przestał nawet wstawać z łóżka i w ogóle chodzić.  Było to bardzo ciężkie doświadczenie, ale tak powinno i musiało być, dziadek żony zasłużył, aby mieć dobrą opiekę na 24 godziny na dobę. I tak zrobiliśmy co się dało aby miał jak najlepiej, w późniejszym czasie załatwiłem wózek, aby móc go wozić po domu, łóżko elektryczne, aby mógł leżeć w pozycji półsiedzącej. Nie raz łza mi poleciała jak przy nim siedziałem i trzymał mnie za rękę lub za nią ściskał. Najlepsze w tym wszystkim było to, że mnie częściej wołał i prosił o pomoc, gdzie ja byłem dla niego tylko ,,wnuczko-zięciem'' – tak się do mnie zwracał. Dziadek zmarł 11 grudnia, ostatnia noc była nieprzespana przez nas cały czas czuwaliśmy przy łóżku dziadka. Co prawda liczyliśmy się z tym, że dziadek od nas odchodził, ale jednak ciężko było się z tym pogodzić. Rano w piątek udałem się do pracy a po dwóch godzinach zadzwoniła do mnie żona, że dziadek już odszedł. Trzeba było pogodzić się z tym faktem i załatwić wszystkie formalności pogrzeb i wiele innych spraw. Pierwsze dni były trudne i ciężkie, bo wracało się z pracy i jeszcze było wrażenie, że dziadek jest, albo były momenty, że chciało się go o coś zapytać jeszcze. Czekała nas także dalsza część przeprowadzki, bo wcześniej wzięliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy – ponieważ wszystko poświeciliśmy na rzecz pomocy dla dziadka, nasze siły czas i poniekąd nasze życie. Spotkanie ze śmiercią można powiedzieć oko w oko nie jest czymś miłym ani przyjemnym i widok osoby umierającej odbija piętno myślę, że na całe życie, oby jak najmniej takich sytuacji w życiu. No cóż taka była kolej rzeczy i tak musiało i powinno być. Piękne też było to w tamtym okresie, że wielu znajomych i przyjaciół zaoferowało swoją pomoc i wsparcie co było bardzo miłe i potrzebne.  W następnym wpisie poruszę temat mojego zdrowia i przygód w naszej Polskiej Służbie Zdrowia...


PS; Jeżeli ten post może być chaotyczny to bardzo za to przepraszam.



PREZES

środa, 17 marca 2021

Powrót...

Pierwszy raz nie wiem co napisać. Nie wiem czy to wynika, z tego że dawno nic nie pisałem czy z tego, że wiele się działo. Co prawda przymierzałem się do wpisu od dawna, ale jakoś nie dałem rady. Sytuacja z dziadkiem żony, o której pisałem 5 października, spowodowała, że tak wszystko się potoczyło. Sam stan zdrowia dziadka też bardzo szybko postępował w złym kierunku, co wymagało wiele zmian od nas. Tyle co udało się nam się skończyć remont mieliśmy się urządzać, a tu przyszła nagła wyprowadzka na wioskę do dziadka. Nawet nie zdążyliśmy się dobrze wypakować a tu przyszło pakować się z powrotem, no cóż nie mieliśmy tak naprawdę innego wyjścia. Jak pisałem wcześniej opieka nad osobą straszą, która jest schorowana nie jest łatwa. Na początku były potknięcia, problem a pamięcią, i tak trzeba było nauczyć się z nową rzeczywistością. To tak zacznę powrót małym, krokami który powinien nabrać tempa...




PREZES